Prezes
Dołączył: 21 Paź 2008
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 22:37, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Grała jeszcze w odcinku "Grobowiec rodziny von Rausch". Szkoda. Nie miała łatwego życia. Tu przeklejam wywiad, którego udzieliła "Życiu Warszawy"w 2006 roku:
Nina Gocławska
Nina Gocławska z "Pięknych i wspaniałych"
Były czasy, kiedy dziewczyny czesały się na "panią Małgosię". Dziś pani Małgosia jest na emeryturze. Wygląda lepiej od niejednej trzydziestki, jakby prześliznęła się przez życie bez większych trosk.
W smętne poniedziałki 1985 roku program "Piękni i wspaniali", który szedł o dziewiętnastej w drugim programie TVP, ściągał przed telewizory niemal całą Polskę.
- Odbijaliśmy nawet widzów dobranocce - śmieje się Nina Gocławska, lepiej znana jako pani Małgosia - dziewczyna z kitką nad uchem, przyjmująca w studiu "pięknych i wspaniałych", czyli popularnych wówczas aktorów i piosenkarzy.
Nastolatki podrabiały jej styl, starsi doradzali w listach, jak radzić sobie z uczuciem do pana Czesia (czyli do stale przewijającego się przez program Czesława Majewskiego, muzyka i panisty). W reżimowym tygodniku "Kultura" pojawiła się recenzja programu w formie listu miłosnego do pani Małgosi. Nina Gocławska przechowuje ją do dziś. Chociaż z podłego pisma, ale jest jednym ze wspomnień czasu, gdy była na fali. Czasu w jej życiu nienaznaczonego jeszcze tak dotkliwie chorobą i śmiercią.
Dziecko w koszu
Nina Gocławska hartowała psychikę i charakter w szkole baletowej. Uparła się na nią jako kilkuletnia dziewczynka, niezachęcana do zawodu tancerki przez nikogo z bliskich.
- Kiedy szłam na wstępny egzamin, cała rodzina miała nadzieję, że mnie nie przyjmą - wspomina. - Życie baletnicy trąciło mojej babci półświatkiem. Krzyczała na mamę: Tersesa, bój się Boga, z córki fordancerkę zrobisz!
Ku rozpaczy rodziców, którzy widzieli w niej przyszłą lekarkę, dostała się. Babcia obraziła się na dobre, czyli na długie 10 lat, podczas których szykowano Ninę na baletnicę.
Po szkole zaczęła tańczyć w zespole cygańskim Roma. Była jedyną Polką w tej grupie. Wystąpiła też w dwóch odcinkach serialu "07 zgłoś się" jako Małgorzata Czarnecka, stewardessa, która nie uszła uwadze porucznika Borewicza. Romans nie zdążył jednak nabrać takich rumieńców, by rozwinąć się w drugiej części serialu, gdyż Małgosia (poza filmowym planem) zaszła w ciążę.
- Na początku lat 80. wzięłam ślub, z człowiekiem, który był moją wielką miłością - mówi Nina Gocławska. - Wiedziałam, że jest chory, ale nie miało to dla mnie znaczenia.
Rok później urodziła córkę, Elizę. Nie chciała jednak rezygnować z zawodu. Koledzy z "Mazowsza" podarowali jej torbę i koszyk w jednym - coś, w czym woziła dziecko na próby i koncerty. Pracowała już wówczas w teatrze Syrena. Tam wypatrzyła ją Nina Terentiew, która szukała prezenterki do programu mającego nadać lekkości poniedziałkom w Dwójce.
Jak Nina z Niną
- Miałam być dziewczyną z tłumu, której się udało, bo trafiła do telewizji - przypomina swoją postać Gocławska. - W pierwszym odcinku "Pięknych i wspaniałych" Nina Terentiew proponowała mi tę pracę, a że mamy tak samo na imię, więc aby nie mówić do siebie nawzajem "pani Nino" wymyśliłyś- my, że będę panią Małgosią.
Teksty pisała jej Maria Czubaszek. Pani Małgosia czytała listy od widzów, odbierała telefony od wielbicieli, kochała się w panu Czesiu i przyjmowała gości. Wśród pięknych i wspaniałych, którzy ją odwiedzali, byli m.in. Violetta Villas, Ewa Kuklińska, Elżbieta Zającówna i Roman Kłosowski. Jedni przychodzili, by jej pomóc, inni, by ją wygryźć.
- Z dnia na dzień program zdobył ogromną popularność - mówi Gocławska. - Nigdy jednak nie umiałam poczuć się jak gwiazda. Nie było zresztą na to czasu. Występując w "Pięknych i wspaniałych", nie zrezygnowała z etatu w Syrenie. Dorabiała występami w Adrii. Zagrała Ginę Cassate w filmie "Pan Kleks w Kosmosie".
W 1996 roku rzuciła wszystko. - Kiedy choroba męża się zaostrzyła, musiałam zrezygnować nawet z chałtur - opowiada. - Nie byłam nieszczęśliwa, bo go bardzo kochałam. Nawet po zakupy nie mogłam wyjść, odpowiedzialna za każdą minutę życia mojego męża. Co trzy godziny robiłam mu dializy. Spędzałam przy jego łóżku całe dni.
Do dziś ma przed oczami jedną scenę: - Eliza dostała grypy jelitowej. Kompletnie odwodniona zaczęła wymiotować i krzyczała do mnie z łazienki, żebym jej pomogła. W tym samym czasie mąż krzyczał ze swojego pokoju, że zatkał mu się cykler. Miałam szum w głowie i tylko jedną myśl: ona jest młoda, jeszcze trochę wytrzyma. Pobiegłam do męża. Kiedy wróciłam do córki, powiedziała: Chciałam sprawdzić, kogo bardziej kochasz.
Dom kobiet
Rok po roku Nina Gocławska pochowała teścia, ojca i męża. Jej życie wypełniają od tego czasu kobiety: matka, siostra i Eliza (dziś studentka stosunków międzynarodowych na UW), o której mówi, że sprawdziła się w najtrudniejszych dla nich momentach.
Od kilku lat, jako tancerka, jest na emeryturze. Trudno uwierzyć, że dzieli ją tylko krok od 50. urodzin. Jej zdaniem, zawdzięcza dobrą formę twardej psychice, wrodzonej ruchliwości i optymizmowi.
- A czy mam jakiś powód, żeby się załamywać? - pyta Gocławska. - Jestem zdrowa, mam wspaniałą córkę i przyjaciół, których bardziej cenię niż myśl o nowym związku. I dodaje z uśmiechem pani Małgosi: - Jestem w czepku urodzona. Dziecko szczęścia.
Iza Natasza Czapska
Życie Warszawy
19 sierpnia 2006
Post został pochwalony 0 razy
|
|